piątek, 28 lipca 2017

WARTO Z JEDNYM MĘŻCZYZNĄ...
List od jednej z moich klientek....
Piękny...
Wzruszyłam się sama...
Jak nie wiesz czasem czy warto...
Przeczytaj.
______________________________________________________
"Piszę do Ciebie kolejny raz.
Bo prosiłaś, żebym napisała sama. Od początku.
Całość.
No to początek tego love story jest 10 lat temu, kiedy poznałam Roberta na studiach. Byłam po burzliwym związku, który właśnie umarł.
Umarł we mnie zamkniętym na opary marihuany, alkoholu i awantur sercem.
Umarł też poroniona ciążą. I wychodząc z pustego, zimnego oddziału patologii ciąży drugiego dnia Świąt, w szarobure, puste ulice, zimne jak moja macica i serce, obiecałam sobie i swojej macicy.
NIGDY WIECEJ.
Bólu czekania. Bólu strachu o siebie. Bólu wyjącego gardła o oczy, które mnie widzą. Bez narkotyków i innych używek w głębi, tam za rozmytymi źrenicami.
Potem terapia bechawioralno poznawcza.
Jak dała nadzieję, tak odebrała.
Brakiem skuteczności, konkretów i grzebania się ciągle w tym samym cholernym bagnie.
Potem była grupa DDA i kawałek postępu w drodze do siebie. Ale i tak czułam, że ocean z napisem JUDYTA, jeszcze nawet nie zaswital na horyzoncie.A trzydziestka na karku.I strach przed kolejnym związkiem jak trzymał za gardło, tak trzymał dalej.
I wtedy zmieniłam miasto życia. Poszłam na nowe studia. Zaczęłam nową pracę i poznałam swojego księcia z bajki.
Myślałam, że jak jest z porządnej rodziny lekarzy z tradycjami, unika alkoholu na imprezach i jest ułożony i elokwentny, to duchy przeszłości umra.
Piękny ślub w centrum Krakowa, wystawne wesele, podróż poślubna do raju i piękne mieszkanie od rodziców, obrona pracy dyplomowej, nowy gabinet czyli kilka lat sielanki, a potem.
Trzy poronienia. Depresja. I pierwsze wieczory osobno.
Potem kolejne. Potem pierwsze osobne wieczory przy kieliszku i nagle moja, kolejna ciąża.
W ogromnym lęku i na lekach, ale udana.
Postawiła nas szybko do pionu.
Zbliżyła. Nalala słońce między nas i w przyszłość.
A potem poród i znów ciężar nie do udzwigniecia.
Jakiś psycholog- pomyłka , jak się okazało bez dzieci i rodziny, a opowiadał co mam robić żeby nam było lepiej. Mi. Że przecież nic mi nie brakuje, że się poukłada jakoś.
I wtedy trafiłam na twój film o związkach Iza.
Oglądałam to kilka razy jednej nocy.
Ryczałam z małą przy cycku i oglądałam dalej.
Ale odezwałam się dopiero po kilku tygodniach.
Bałam się że nasze spotkanie nic nie zmieni.
Znów nic nie zmieni, jak te poprzednie, choć czułam pod skórą co innego.
Mój mąż pił już wtedy regularnie.
A kilka dni później dowiedziałam się od znajomej że ma kochankę.
Myślałam że umrę. Nie. Chciałam umrzeć i pomyślałam wtedy pod prysznicem wyjąc, że kurwa albo ta babka mi pomoże, albo dziecko zostanie pół sierota.
Rano zadzwoniłam, a Ty odebrałaś i jak Cię usłyszałam w słuchawce i jeszcze powiedziałaś, że nie odbierasz telefonów zazwyczaj, poczułam, że nareszcie trafiłam.
Przyszłam do Ciebie po lukier i głaskanie, a dostałam kopa w tyłek i to z takim sercem i wyczuciem, że uświadomiłam sobie że przez kilka ostatnich lat, nie żyłam.
Podniosłas mnie z grobu do pionu.
Jedna sesją. Wyjelas z lukrowanego pałacu i pokazałeś ile syfu mam pochowanego w szafach i piwnicach mnie samej. Spakowałam się w godzinę . Pojechałam do przyjaciółki z małą.
Zorganizowałam nowe mieszkanie w tydzień .
Sprawę rozwodową w dwa. Dalej pracowalysmy. I wiesz co, teraz ci to mogę powiedzieć.
Dziękuję że ani razu nie dałaś mi się wkręcić w to że to przez NIEGO.
Tyle mi pokazałaś, tyle zobaczyłam przez ten rok.
Tyle wyrzygalam z siebie. I nie będę tu lukrować że było łatwo. Było trudno jak cholera. Tyle razy chciałam wrócić dla chwili szczęścia pozornego do niego. Jak mama z tatą przez całe dzieciństwo moje wracali. I co. I nic.Ale to też już zostawiłam za sobą.
Teraz leżymy na plaży w Hiszpanii.
Razem. Po roku od rozwodu zaczęliśmy rozmawiać . ON poszedł na terapię osobno.
Ja osobno pracowałem z Tobą.
Odzyskałam dzięki robię życie, związek, radość, nadzieję i mężczyznę.
I teraz widzę, że nic nie zmienia zmiana mężczyzny.
Demony zostają w nas. I choćbysmy znalazły księcia z bajki i tak przypomni o tym co w nas najciemniejszego.
Chcemy dalej iść. Chcemy kolejnego dziecka. Mamy tyle planów. Dziękuję Ci. Dziękujemy.
Wszyscy we troje. A może już we czworo ;).
Pokaż naszą historię ludziom, może ktoś znajdzie w niej siłę dla siebie.
Wspaniałego urlopu całej waszej rodzince.
JUDYTA."
_____________________________________________________
Tak.
Po ponad 6,5 tysiącach ludzi z którymi pracowałam.
To co najbardziej gra w moim sercu kiedy idę i wracam z pracy....
TO...
Dziękuję, że mogę..
Tak...
Służyć...
Iza Czarko-Wasiutycz
Dyplomowany Terapeuta Ustawień Systemowych

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Choroby wątroby - objawy chorej wątroby. Przyczyny i leczenie ...